To nie będzie zwykła recenzja koncertu, ciężko w sumie określić co. Na pewno będzie dużo prywaty i wspomnień. Z tym i paroma innymi zespołami już tak mam. Lubię wspominać. Jak ktoś zainteresowany dokładnie, wyłącznie tym, co wydarzyło się we wtorkowy wieczór w
TAURON Arena Kraków - odsyłam do fachowych portali. SPOILER: działo się dużo i naprawdę niech żałuje kto nie był, o.
Ale po kolei - tu proszę sobie wyobrazić pyk z fajki i zmarszczenie czoła.
16 czerwca 2001 r. w Hali Mera w Warszawie odbył się dla mnie muzyczny game - changer. Wydarzenie, które na zawsze odmieniło postrzeganie muzyki. Promocja Lateralus (imho opus magnum) i show, który zaliczam do najlepszych jakie widziałem.
Tradycyjnie dla Zespołu - nic nie mogło być normalne:
#toolconcert przeniesiony z planowanej Stodoły, do obiektu sportowego, który do takich wydarzeń nie nadawał się kompletnie;

drogowskaz w postaci napisanego sprayem napisu TOOL na kartonie i strzałką w kierunku rozległych krzaków;

metalowy hangar (nie 18!);

duchota, pot na ścianach, z sufitu, ścisk i wąskie schody.
Pamiętam koczowanie na płycie, „Repeater”
Fugazi w głośnikach, pamiętam niekończące się kolejki i pamiętam, że po dźwiękach muzycznych ciosów „The Grudge”, Stinkfist” i „46&2” nic już nie było takie samo. Ręka, głowa, mózg na ścianie. Świadoma, dzika publika, minimalna konferansjerka, perkusja na przodzie, Maynard na tyłach, z czasem - z powodu potwornego upału - już tylko w samych bokserkach. Niby nic tu się nie zgadzało, a jednak było to dokładnie to co powinno i jak powinno być. Koncert życia i setlista w punkt od początku do końca.
Znowu czerwiec, teraz w 2006 r. Ciepło. Kolejne spotkanie. W katowickim Spodku było już inaczej. Dziwnie. Typowany na support, świetny
Isis the band nie przyjechał. Album 10 000 days miał dobre momenty. Problemy techniczne. "Right In Two"- zagrane lepiej niż na płycie. Występ jednak z dziwnym dystansem i zakończenie o wyjątkowo wczesnej porze, gdy nie nastał jeszcze zmrok. Wielogodzinne koczowanie na magicznym, barwnym dworcu w Katowicach samo w sobie było niezłą przygodą. Nie mogło być to ostatnie spotkanie - pytanie tylko kiedy pojawi się kolejna okazja.
Nastała - w 2019 roku w Krakowie. Znowu czerwiec. Gorący niemiłosiernie. Wszystko jeszcze przed czasem, gdy świat stanął na głowie, a życie zaczęło pokazywać swoje wyjątkowo ciemne oblicze. Teraz na sali wyczuwalne napięcie, emocje oraz bojowa atmosfera wisiały w powietrzu i było to piękne. Wspaniały skład przed (
Alice in Chains !) Zaczęło się…

pierwsze dźwięki „Ænema” - moc mimo problemów technicznych;

tyle lat czekania przez wszystkich, zdecydowanie za długo, głód wielki;

testowanie live nowych kompozycji w powijakach.
Nowy album Fear (LateralusBisVibes) Inoculum pojawił się później a kolejna trasa - odpuszczona. Z TOOL warto czasem odczekać…zwłaszcza pamiętając koncert z 2001 r.
Rok 2024, czerwiec. Znowu. Kraków. Pogodowo – mieszanka wszystkiego. Świat w dziwnym miejscu. To mój 4 raz. Minął odpowiedni czas. Album okrzepł, tęsknota wróciła. I co?

NAJLEPSZY, najpełniejszy koncert od czasu pierwszego spotkania.

Do tej pory TOOL miał MOC, obecnie stał się POTĘŻNY.

Rozpoczęcie od „Jambi” było ciekawym i udanym zabiegiem - to jeden z jaśniejszych punktów 10 000 days. Nastąpiło przywitanie, wyraźny komunikat o powstrzymaniu się od rejestracji dźwiękowo - wizualnej, skupieniu, wzajemnym połączeniu i porozumieniu w tej najbliższej, ponad 2 godzinnej, muzycznej podróży. A ta zaiste - była niesamowita, z przewagą ostatniego wydawnictwa.
TOOL na żywo to teraz maszyna i przepotworna bestia. Przewodnik po progresywnych, transowych, metafizycznych, muzycznych rubieżach. Imponujące, doprowadzone do perfekcji wizualizacje, rewelacyjny (TAK!) dźwięk i fantastyczna forma. Setlista satysfakcjonująca (Flood + cała kilkunastominutowa magia/młócka w drugiej części koncertu!) Trudno pisać, gdy emocje wciąż buzują. Ilość bodźców jakie zaserwowano tego wieczoru była okrutna a walec dźwiękowy nie brał żadnych jeńców. Finał zgodny z oczekiwaniami - nie było co zbierać. Co najlepsze? Następnego dnia słuch i głowa jak nowe – oto siła profesjonalistów za konsoletą.
Oczywistym jest, że wszystko się zmienia. Przez te blisko ćwierć wieku zmieniło się wiele łącznie z samą publiką. Trafiają się obrazy zagubionych z nachosami, zapiekankami a i same miejsca siedzące na płycie są ciekawym widokiem (pamiętając jednak realne zagrożenia uduszenia i zmiażdżenia z 2006 roku w Spodku - nie jest to do końca szalony pomysł). Abstrahując od powyższego, jedno jest pewne - wszyscy równo i bez kompromisów dostali po uszach i oczach co jest dla mnie budujące niesłychanie.
W przypadku tego Zespołu to nie miejsce na obszerne relacje photo/video, selfiki czy nagrania z ukrycia o jakości z przepompowni. Tu wszystko w głowie. Swoisty przywilej bycia i doświadczania. TOOL to WCIĄŻ jest coś innego. Lars U. pewnie by tu wtrącił
nextlevel
TOOL lubi czerwiec a ja wciąż lubię
#toolband. Po wtorkowym koncercie, jeśli to w ogóle możliwe - jeszcze bardziej. Chcę poduszkę, pościel, długopis, kubek, szlafrok, ręcznik i breloczek.
Danny, Adam Jastin, Maynard - dziękuję za kolejną wspaniałą muzyczną podróż i przygodę
W wieku 18 lat ich koncert zmienił mnie na zawsze. Jestem przekonany, że osoby w tym wieku, będące na nich obecnie pierwszy raz - mogły się poczuć identycznie. Trochę im tego zazdroszczę.
Jest świetnie – niech się dalej niesie owa Dobra (dźwiękowa) Nowina.
Wracamy do domu. Do zobaczenia. Kiedyś. Jeśli słowa MJK, że „wkrótce” to nie widzę obecnie powodu, aby znowu czekać.
„Exhale, expel. Recast my tale. Weave my allegorical elegy”.