Raz na parę lat trafia się zespół, który siłą odziaływania już po pierwszym przesłuchaniu sprawia, że wiemy, iż pozostanie w naszej muzycznej bibliotece na zawsze. Nie będę nikogo oszukiwał – będzie to bardzo subiektywna recenzja. Dźwiękowych przeżyć i emocjonalnych podróży, jakie dostarczył mi debiut Kanadyjczyków, nie doświadczyłem dawno, a i mimo iż od pierwszego zapoznania z tym materiałem minęło paręnaście lat – niewiele się w tej kwestii zmieniło.
Au4 to zespół z gatunku tych, które nie usłyszycie w radiu, telewizji, nie przeczytacie o nim w mniej lub bardziej poczytnych magazynach muzycznych, o koncercie nie wspominając.
Moja przygoda z ich senną krainą rozpoczęła się dzięki już dziś zapomnianemu Myspace (ktoś pamięta?), to właśnie tam zetknąłem się ze światem dźwięków "On: Audio” wepchniętym pomiędzy szufladkę post rocka i dream popu. Światem, który z przerwami odwiedzam do dziś.
Zespół Au4 to trzech braci Wylie oraz ich przyjaciel Jason Nickel zainspirowanych jak przyznają dokonaniami
Björk
Underworld
Nine Inch Nails czy
Massive Attack– wzorce nad wyraz chwalebne acz podczas słuchania płyty raczej mylące.
"On: Audio" zostało wyprodukowane w 2006 roku w renomowanym Digital Sound Magic Studios w Vancouver (za konsoletą Richard Dolmat) prezentując słuchaczom dojrzałą mieszankę rocka, dream popu, trip hopu oraz ambientu. Nad całością unosi się głos Bena będący jakby ostatnim elementem tej hipnotyzującej układanki, spoiwem łączącym wszystkie jej muzyczne części.
Album zachwyca pomysłami, kompozycjami i grą muzyków, przestaje to jednak dziwić po informacji, iż wśród nich znajdują się absolwenci tak prestiżowych instytucji jak Royal Conservatory czy Capiliano Colleges Jazz Studies. Tutaj wszystko jest przemślane a każda muzyczna nuta zostaje użyta bez wymuszenia.
Nie ma sensu rozpisywanie się nad poszczególnymi numerami – wszystkie one tworzą dzieło skończone, wymagające jednak odpowiedniego klimatu i skupienia. Nie jest to muzyka na każdą porę i dzień, warto jednak poświęcić trochę czasu na poobcowanie z nią. W połączeniu z wizualizacjami, które bez trudu znajdziemy w internetowych zasobach (mój faworyt – "Of Dreams") dostaniemy naprawdę uzależniająca rzecz.
Zespół wydał jeszcze w 2013 r. drugi album „... And Down Goes the Sky” – niestety, dużo gorszy, po czym zamilkł. Smutna i częsta zasada wśród takich projektów, ale mało które z tej szuflady potrafią stworzyć rzecz na miarę "On: Audio”.